Do preampu najnowszej „LORELEI” miały trafić genialne lampy ABC1, ale tak się nie stało. Andrzej znalazł w katalogu bardzo stare triody napięciowe HL4 i zasugerował, że warto je wypróbować dźwiękowo. Właścicielowi „LORELEI No. 39″ udało się kupić parę lamp HL4 firmy Tungsram (NOS, NIB). Po przecokołowaniu trafiły do preampu „LORELEI” i okazało się, że grają tak żywym i barwnym dźwiękiem, że zostaną w nim na stałe.

 

 

Pełna obsada lamp „LORELEI No39″ wygląda następująco: 2 x HL4 Tungsram, 4 x 6F8G National Union, 2 x 6P3S-E, 4 x 6P15P-EW, 4 x 6P14P, 1 x lampa prostownicza.

 

 

Wyraźnie widać zadowolenie na twarzy Andrzeja. Nie dziwię się, obsada lamp nie dość, że brzmi genialnie, to jeszcze wygląda imponująco.

 


 

Słuchaliśmy znowu nieśmiertelnego zestawu Andrzeja: Teresy Teng, Lihanxi, Joe Hendersona, Leontyny Price, Mozarta, big bandów. W porównaniu do lamp rozruchowych triody HL4 spotęgowały wrażenie, że słuchamy dźwięku na żywo. Poprawiła się przede wszystkim barwa, rozszerzyło spektrum słyszalnych niuansów w nagraniach wszystkich instrumentów, od perkusji po skrzypce. Największą zmianę na plus usłyszałem w przekazie muzyki symfonicznej. Kwintet smyczkowy w divertimento Mozarta zabrzmiał doskonale, mruczące kontrabasy odcinały się od wtórujących im wiolonczel, pierwsze skrzypce lśniły, wyraźnie odróżniałem altówki od pozostałych instrumentów. Przy tak dużej rozdzielczości przekaz urzekał barwą, co nie zawsze idzie w parze. Przede wszystkim, słuchanie sprawiało wielką przyjemność, działało jak katalizator emocji. Im lepsza muzyka, tym większe przeżycie. Dzisiaj zwyciężyła Leontyna Price. Drugie miejsce Mozart. Trzecie ex aequo Teresa Teng i Lihanxi. Joe Henderson tym razem poza pudłem, ale równie dobrze mógł zająć pierwsze miejsce. Było świetnie!

 

 


(tekst i foto: W. Korpacz)