„Lorelei” zagrała dzisiaj z Holophony Numer 2.  Słuchaliśmy nagrań Sonny’ego Rollinsa z  „Rollins plays for Bird”. Saksofon, trąbka, kontrabas, fortepian i perkusja dały prawdziwy koncert. Pozwoliliśmy sobie na głośne słuchanie.

 

 

 

W roli głównej wystąpiły tym razem starodawne lampy AF7. Andrzej zabrał ze sobą dwie pary, żeby porównać ich dźwięk . Pierwsze lampy zagrały wręcz brutalnie. Każde uderzenie pałeczkami wywoływało dreszcz na skórze. Saksofonowe solówki epatowały siłą potężnych dmuchnięć Rollinsa, bas wbijał w fotel. Druga para AF7, podobno starsza o kilkanaście lat, zagrała równie dobrze, ale inaczej rozkładały się przy niej akcenty. Wzrosła rozdzielczość i muzykalność przekazu. Saksofon Rollinsa zaczął czulej śpiewać. Wszystko poza muzyką straciło sens. Gdybym miał cygaro, z pewnością bym je właśnie zapalił.

 

 

 

Po Rollinsie zagrał Joe Henderson. Mieliśmy tego dnia fazę na saksofon. Tak uczciliśmy 13 rocznicę pierwszego uruchomienia „Lorelei”.

 

 

(tekst i foto W. Korpacz)