Najnowsza „Lorelei” ma w sobie kilka istotnych zmian, które znacząco poprawiły dźwięk. Przede wszystkim, zostały opracowane na nowo transformatory głośnikowe. Punktem wyjścia do obliczeń było zmniejszenie oporności własnej uzwojenia pierwotnego, co skutkuje polepszeniem dynamiki wzmacniacza. Pan Andrzej znowu ręcznie nawinął uzwojenie, osiągając dzięki precyzji ułożenia drutów wręcz monolityczną strukturę. Pracochłonna dokładność przyniosła spektakularny efekt – jeszcze nie słyszałem tak dobrego wzmacniacza. Polepszyło się wszystko – od basów po najwyższe soprany, dynamika oraz odwzorowanie przestrzeni. Przyniosłem ze sobą nagranie z ubiegłorocznej Warszawskiej Jesieni ( Studio S-1 Polskiego Radia). W malutkiej pracowni usłyszałem całą scenę dźwiękową, kilkanaście metrów w szerz, dobrych dziesięć metrów w głąb. Nagle znalazłem się w najlepszym możliwym miejscu odsłuchu, tam gdzie zawieszono mikrofon. Wspaniale usłyszałem strukturę utworu oraz wszystkie instrumenty, które układały się w plamy dźwiękowe o wyraźnych krawędziach. Wrażenie uczestnictwa w koncercie było porażające, przy czym zachowana została naturalność wybrzmień. Na innej płycie usłyszałem, ile nowej jakości wniosła zmiana kondensatora wyjściowego w preampie – wzrosła sugestywność przekazu najwyższych tonów, co w połączeniu z dynamicznym, niziutko schodzącym basem o wyraźnej krawędzi, wprawiło mnie w zachwyt. Takiej stopy, werbla czy talerzy chce się słuchać bez końca.  Podobno tajemnica ostatniego skoku jakości  kryje się nie tylko w nowatorskich głośnikowcach czy innych kondach na wyjściu. Pan Andrzej porobił pewne zmiany w połączeniach między poszczególnymi sekcjami wzmacniacza oraz wybrał doskonałe lampy. Grają na wejściu radzieckie 6Ż4 o magicznej wręcz neutralności. Dają dźwięk pozbawiony podbarwień, krystalicznie czysty, głęboki i przestrzenny. Dużo powietrza wokół instrumentów wprowadzają też lampy 6P3S użyte w roli odwracaczy fazy oraz 6P15P jako wtórniki lamp mocy. Konstrukcja wydaje się już tak dopieszczona, że nie wiem, co w niej jeszcze można ulepszyć. Ale o poprzedniej „Lorelei No. 26″ też tak myślałem…

 

(tekst i foto W. Korpacz)