Przy słuchaniu muzyki cisza jest stale obecnym tłem. Im głębsza cisza, tym większe wrażenie robią pojedyńcze dźwięki, tym łatwiej śledzić napięcia w muzyce, dostrzegać niuanse w zmianach barwy. Do perfekcji operowanie ciszą doprowadził Jordi Savall, w którego nagraniach pierwsze dźwięki pojawiają się niekiedy po kilkunastu sekundach; pozwala on też na długie wybrzmienia zakończone jej sporą porcją. Takie podanie muzyki wyostrza ucho, umożliwia smakowanie dźwięku, rozkoszowanie się barwą i mikrodynamiką. Muzyka lśni na tle ciszy. Przy jej braku lub słabej jakości, ucho przestaje różnicować mikrodetale. Dźwięki zlewają się ze sobą, tracąc napięcie.

 

Na Audio Show próbowałem pokazać niezwykłość konstrukcji Markowa. Jego wzmacniacze grają ciszą. Dzięki niezwykłej rozdzielczości podkreślają krawędź poszczególnych dźwięków, wyodrębniając je ze splątanej ze sobą struktury. Brzmienia skrzą się mikrodetalami, które łatwo usłyszeć nawet niewprawnym uchem. W „Absolutorze” za ciszę (oraz tak dobrze słyszalną na jej tle mikrodynamikę) odpowiada w olbrzymim stopniu lampa prostownicza oraz staranny dobór nieszumiących elementów elektronicznych.

 

Żeby usłyszeć ciszę, należy opanować akustykę pomieszczenia.

Wyobraźcie sobie, że wkładacie głowę do metalowej, zardzewiałej beczki i mówicie „hop”. Taki dokładnie pogłos był pierwotnie w pokoju 608. Udało się go jako tako opanować, ale wiązało się to z wieloma kompromisami, z których najdotkliwszym był brak dostatecznej wentylacji. Wybrałem ucho, nie nos, za co przepraszam odwiedzających nasz pokój.

 

System składał się z następujących elementów:

 

  1. „LORELEI” na lampach wejściowych CF50
  2. „ABSOLUTOR” na lampach standardowych
  3. „YAMAMOTO” na lampach 45 (http://www.6moons.com/audioreviews/yamamoto2/45.html)
  4. zlampizowany CD Player SONY 337ESD
  5. okablowanie „BAZODRUT”
  6. stolik antywibracyjny Michała Apostolskiego (http://ema.meble-audio.prv.pl/prasa.php)
  7. kolumny ALTEC 604-8G w skrzyni 120 (dzięki uprzejmości Jarka Goławskiego)
  8. akcesoria antywibracyjne „BAZODRUT”

 

Krótko, bo przez godzinę, grał też gramofon Technics SP10 mk2 z pre phono Andrzeja Markowa. O ile „ABSOLUTOR” debiutował na Audio Show oficjalnie, pre phono mogło stać się czarnym koniem wystawy, ale doszło do nieszczęśliwego złamania igły, uszkodzenia wkładki i w efekcie gramofon nie zagrał.

 

Pokazy dźwięku odbywały się w piętnastominutowych blokach, żeby w możliwie najkrótszym czasie przedstawić charakter brzmienia urządzeń Markowa. „ABSOLUTOR” grał na zmianę z „LORELEI”, staraliśmy się zachować mniej więcej równe proporcje, ale czasem zdarzało się, że muzyka nas zniewalała i dokańczaliśmy prezentację nie zmieniając urządzeń. Publiczność dopisała – przez dwa dni wystawy nie dało się wcisnąć szpilki do naszego pokoju, niekiedy blokowały się drzwi.

 

Na wystawie pokazaliśmy naturalny dźwięk instrumentów, charakteryzujący się zrównoważoną barwą, świetną dynamiką i w miarę znośnym odwzorowaniem przestrzeni. Debiutując na AS jako wystawca nie mogłem przewidzieć, z jakimi akustycznymi pułapkami przyjdzie mi się zmierzyć. Pokój 608, w którym gościliśmy, nazywany jest przez innych wystawców „tramwajem”, gdyż ma zbliżone do niego wymiary i akustykę. Problemy ze wzbudzającym się basem znikły dzięki licznej obecności zwiedzających, ale prawidłowo zbudowanej sceny w głąb nie zdążyliśmy zbudować (wymagałoby to znacznej rekonstrukcji ustawienia – np. przeniesienie systemu na dłuższą ścianę). Mimo tego, brzmienie się obroniło, głównie dzięki doskonałej dynamice, zarówno w skali makro jak i mikro. Narastania siły dźwięku, wielorakie aspekty wybrzmienia, powietrze, które otaczało poszczególne instrumenty – wszystko to dawało złudzenie uczestnictwa w żywym koncercie.

(tekst i foto W. Korpacz)